Kubuś bawi, Kubuś uczy
W programie teatralnym do przedstawienia dyrektor Zbigniew Zapasiewicz pomieścił ironiczny wierszyk o recenzentach. Ponieważ w "Kubusiu Fataliście" słowa nie ma o tym gatunku ludzi, można się domyśleć, że dyrektor Zapasiewicz w ogóle recenzentów nie lubi, oni natomiast nie mogą nawet odwdzięczyć się pięknym za nadobne. Jeśli bowiem ktoś chciałby o inscenizacji "Kubusia Fatalisty" napisać źle, musiałby być albo wyjątkowym ignorantem, albo absolutnym malkontentem. "Kubuś Fatalista" jest obecny na scenie warszawskiego Teatru Dramatycznego od wielu lat, najpierw w inscenizacji Witolda Zatorskiego, obecnie - Zbigniewa Zapasiewicza, który wyraźnie do tamtego przedstawienia nawiązuje, wykorzystując nie tylko projekty dekoracji i kostiumów, ale też pomysł inscenizacyjny tragicznie zmarłego reżysera. Dla recenzenta ("Do kroćset diabłów! Dość biadania! To jest recenzent. Ubić drania!" - czytamy w wierszu z programu) stwarza więc okazję do porównań: jak Zapasiewicz w tamtym spektaklu grał Kubusia, a jak w tym wykonuje Pana, które rozwiązania Zatorskiego zostały powtórzone, które zmodyfikowane, co nowego wprowadzono, itp. itd. Nie skorzystam jednak z tej metody. Dla mnie bowiem przedstawienie w reżyserii Zapasiewicza jest utworem samoistnym, choćby z tego powodu, że wykonuje je całkiem nowy zespół, młodzi aktorzy gra ją inaczej niż ci, którzy wykonywali inscenizację Zatorskiego, używają innych środków, pokazują bardzo dobrą sprawność fizyczną. "Kubuś Fatalista" Teatru Dramatycznego jest widowiskiem wyśmienitym. Zastosowanie bardzo pojemnej konwencji przedstawienia-próby, przedstawienia-improwizacji, umożliwia wprowadzanie różnych rozwiązań - tworzenie spektaklu niepodobnego do po przedniego czy następnego. Przy tym - wykonawcy muszą być w ciągłej dyspozycji, bo przecież najtrudniej jest grać to, co ma sprawiać wrażenie improwizacji, tworzenia teatru jakby na oczach publiczności, w którym uczestniczy nawet suflerka, w którym - bez naruszenia konwencji - można pozwolić sobie na urozmaicanie tekstu współczesnymi wtrętami, skeczami rodem z kabaretu.
"Kubuś Fatalista" bawi widza. Ale też - uczy. Pozornie jest to widowisko lekkie, rozrywkowe niemal, jednak pod powierzchnią zabawowo przekazanych treści kryje się, jak u Diderota, głębsza myśl. Kto miał okazję ten spektakl zobaczyć (a wielu, niestety, odeszło spod opolskiego teatru z kwitkiem), z pewnością tę opinię podzieli.